Jakoś nie za bardzo wychodzi mi z tym moim blogiem. Zauważyłam u siebie dziwną cechę, a jest nią niekonsekwencja. Plączę się po "scrapowych" stronach jak oszalała. Mam obłęd w oczach, wszystko mnie fascynuje, wszystko chciałabym zrobić własnoręcznie. Ale nie jest to takie proste, jak mi się wydawało. Czasu jak na złość niewiele. Zaczynam od przysłowiowego zera. Choć jest to fascynujące zajęcie nie mogę poświęcić mu tyle uwagi, ile bym chciała. Niedawno straciłam pracę, więc jestem na tak zwanym rozdrożu życiowym. Wiele pozaczynanych spraw nie może znaleźć właściwego zakończenia.
Przez dom przewijają się fachowcy od wykończeniówki( mam wrażenie,że wykończają mnie nie dom).
Dzieci, a właściwie młodzież, domagają się nieustannej uwagi.......itd, itp, ble ble ble, i można by tak bez końca.
Pisząc to postanawiam się poprawić! Bo przeczytawszy powyższe uznałam,że pisze to strasznie nudna i pospolita baba....
Był taki czas, kiedy podzieliłam się ze światem kilkoma moimi wierszami, ale moja niekonsekwencja włożyła je znów do szuflady.
Te nieliczne próby pisarskie można znaleźć tu:
http://deorzeszyna.pisze-wiersze.pl/:
A to coś z tamtych czasów
Wielbię Cię mój ukochany...
gdy do ust zachłannych
unoszę cię spragniona
spijając z rozkoszą
spływającą kroplę
zwiastunie
nadchodzącego dnia
napełniasz me wnętrze
nadzieją
oddajesz z siebie
to co najlepsze
nie żądając
nic
w zamian
nie protestujesz
nawet wtedy
gdy zbrukany
zostajesz sam w domu
wielbię cię mój ukochany
kubku
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz