poniedziałek, 28 grudnia 2009

Wiedziałam,że coś pokręcę

http://ulaihaft.blogspot.com/2009/12/zapraszam-na-wymianke-wlentynkowa.html
Ten link chyba miał być pod misiem.
No cóż, jest nad. 
Co zrobić aby miś był aktywny buuuu.:(

Wymianka walentynkowa u Uli

I ja się skusiłam na wymiankę. Jest to mój pierwszy raz i dlatego jestem bardzo podekscytowana. Mam nadzieję, że niczego nie pokręcę. Jeśli coś będzie nie tak, bardzo proszę mnie nie oszczędzać i brutalnie kierować na właściwą drogę hi hi hi.


niedziela, 13 grudnia 2009

Nowa zdobycz

Zaczynam kompletować moją pracownię.
Proszę zobaczyć co dzisiaj zdobyłam.
Może kiedyś się przydadzą.



,

sobota, 12 grudnia 2009

Niby świątecznie

Zadeklarowałam się, że skorzystam z kursu na karteczkę.
http://polpomp-shop.blogspot.com
Postaram się dotrzymać słowa i w przyszłym tygodniu zająć się tym i pokazać co mi wyszło.

A teraz pokażę laleczkę, którą zrobiłam dla mamy. Aby pocieszała ją ,gdy nie ma mnie przy niej w okresie przedświątecznych przygotowań.



Na lampie podłogowej.
Jakość zdjęć jest taka sobie. Sorki, ktoś poprzestawiał aparat.




                                                            Wersja na beniaminku.

Przepraszam za kurz na kwiatku, ale tak jest w całym domu. Wykańczamy poddasze i cały dom to jedno wielkie kurzowisko.



W kuchni.




                                         Na lampie w jadalni.
 I można by tak w nieskończoność....
Fajny ten przedświąteczny czas. Może jeszcze coś uda mi się zrobić, ale na razie idzie mi to dość opornie;)

Trochę pod górkę..

Jakoś nie za bardzo wychodzi mi z tym moim blogiem. Zauważyłam u siebie dziwną cechę, a jest nią niekonsekwencja. Plączę się po "scrapowych" stronach jak oszalała. Mam obłęd w oczach, wszystko mnie fascynuje, wszystko chciałabym zrobić własnoręcznie. Ale nie jest to takie proste, jak mi się wydawało. Czasu jak na złość niewiele. Zaczynam od przysłowiowego zera. Choć jest to fascynujące zajęcie nie mogę poświęcić mu tyle uwagi, ile bym chciała. Niedawno straciłam pracę, więc jestem na tak zwanym rozdrożu życiowym. Wiele pozaczynanych spraw nie może znaleźć właściwego zakończenia.
Przez dom przewijają się fachowcy od wykończeniówki( mam wrażenie,że wykończają mnie nie dom).
Dzieci, a właściwie młodzież, domagają się nieustannej uwagi.......itd, itp, ble ble ble, i można by tak bez końca.
Pisząc to postanawiam się poprawić! Bo przeczytawszy powyższe uznałam,że pisze to strasznie nudna i pospolita baba....
Był taki czas, kiedy podzieliłam się ze światem kilkoma moimi wierszami, ale moja niekonsekwencja włożyła je znów do szuflady.
Te nieliczne próby pisarskie można znaleźć tu:
http://deorzeszyna.pisze-wiersze.pl/:
A to coś z tamtych czasów

Wielbię Cię mój ukochany...

gdy do ust zachłannych
unoszę cię spragniona
spijając z rozkoszą
spływającą kroplę

zwiastunie
nadchodzącego dnia
napełniasz me wnętrze
nadzieją

oddajesz z siebie
to co najlepsze
nie żądając
nic
w zamian

nie protestujesz
nawet wtedy
gdy zbrukany
zostajesz sam w domu

wielbię cię mój ukochany
kubku

poniedziałek, 23 listopada 2009


Można wpisać życzenia

Z materiałów które znalazłam w domu :)

Pierwsze próby



Moje pierwsze, podpatrzone twory.
Pudełeczko na drobiazgi, prezencik pieniężny itp. wymiary szufladki ok 10cm/10cm

Oj mam problemy z tym moim blogiem

 Zupełnie nie potrafię poradzić sobie z "upiększeniem" mojego bloga. Próbuję, kombinuję i nic.
 Ale mam nadzieję,że wszystko jest kwestią czasu i odpowiedniego przygotowania. 
Więc zamiast zajmować się innymi przyjemnymi sprawami buszuję po internecie, a czas... jak woda przepływa mi przez palce.





sobota, 21 listopada 2009

I oto jestem...

 Witam serdecznie.
Na samym wstępie poproszę o wyrozumiałość. To mój pierwszy raz ;)
Zanim zdecydowałam się na dołączenie do grona blogowej braci pooglądałam sobie co nieco tu i tam...
I muszę powiedzieć,że widziałam tyle cudowności, że moja dusza aż kwiczała i podskakiwała ze szczęścia.
Więc byłoby z mojej strony wielce nierozważne, gdybym zignorowała te oznak zachwytu  i nie pozwoliła jej na swobodę jakiej zaczęła się domagać.
Ostatnimi czasy w moim życiu pojawiło się coś w rodzaju buntu. Buntu przeciw zaganianiu, szarej codzienności, "tłamtoszeniu" własnego Ja. Zatracone przed laty wartości zaczęły domagać się uwagi. Dusza zwinięta w kłębuszek upchnięta kiedyś w głąb szafy, przykryta kurzem cudzych marzeń i priorytetem "wyższych" celów wyturlała się nagle i zaczęła domagać uwagi.
Postanowiłam więc o nią zadbać...
I oto jestem...
Niepoprawna, niepewna... marzycielka.
Zapraszam do odwiedzania mnie czasem w mojej Pracowni z widokiem na duszę.
Danulka

Szukaj na tym blogu